Teatr Ogródkowy w Warszawie.

Teatry ogródkowe istniały w Warszawie od roku 1868 do I wojny światowej. Okres ich świetności trwa 20 lat. Na scenach ogródkowych doliczono się premier 80 polskich sztuk.
Alhambra, Tivoli, U Giersza, Pod Mostem, Pod Lipką - były to sceny połączone z restauracjami. W teatrach ogródowych było coś z wolnej zabawy i sprzeciwu. Podlegały cenzurze, choć akcenty polskie łatwiej było przemycić na scenach uchodzących za ludowe.
Teatru ogródkowy dawał szanse tym wszystkim, którzy w rządowych nie mogli lub nie chcieli występować. Artyści z prowincji przybywali do Warszawy wówczas, gdy aktorzy rządowi udawali się na urlop. Od czerwca do początku września podbijali stolicę przybysze z Kalisza, Radomska, Lwowa, Poznania. A na ich czele opanowywali letnią stolicę aktorzy tej miary co choćby Anastazy Trapszo.
Teatr ogródkowy był w dużej mierze sceną promocji; promował młodość. W ogródkach debiutował Ludwik Solski, Mieczysław Frenkiel. Tu publiczność zobaczyła po raz pierwszy Bolesława Leszczyńskiego. Aleksander Zelwerowicz debiutował w cyrku u Wołowskiego. Nawet Gabirielę Zapolską oglądać można było na warszawskiej scenie Teatru Nowego - u Kwaśniewskiego
. Miał jednak teatr ogródkowy swoje i tylko swoje gwiazdy. Z Rufinem Morozowiczem i Adolfiną Zimajer na czele. Kariera Zimajerki mogła być wzorcem dla młodych artystek, które przychodząc do ogródka marzyły o wielkiej scenie.
Najdojrzalsze owoce przestawały się mieścić w letniej, restauracyjnej formule. Teatr ogródkowy staje się szczeblem na drodze do powstania w Warszawie teatru prywatnego.
W tym kierunku zmierzali łączący swe siły niewątpliwie utalentowni zawodowcy: Adolfina Zimajer, Marceli Trapszo i Henryk Morozowicz oraz rodzina Rapackich obejmujący w roku 1889 warszawski Odeon. Idea teatru ogródkowego odrodził się w czasach optymizmu, gdy wydawało się, że wszystko będzie po nowemu, wszystko inaczej, a gdy jednocześnie było już widać pierwsze syndromy kryzysu sztuki. Konkurs narodził się nieomal wraz z odrodzeniem samorządu terytorialnego w Rzeczypospolitej oraz zniesieniem cenzorskich barier dla spontanicznych zgromadzeń i twórczości artystycznej. Pierwszy zorganizowano w roku 1992.
Jego inicjatorem i od sześciu już lat kierownikiem artystycznym jest Andrzej Tadeusz Kijowski
. Konkurs wiele zawdzięcza opiece warszawski śródmiejskich władz samorządowych. Ma jednak zdecydowanie ponadlokalny zasięg i znaczenie. Stał się ważną imprezą na mapie teatralnej kraju. Swoją dobrą sławę zawdzięcza szczególnie bardzo fachowemu jury, którego nagroda liczy się już w artystycznym świecie.
A jury to: szef najpoważniejszego pisma teatralnego Dialogu Jacek Sieradzki, wybitni reżyserzy i pedagodzy: Izabella Cywińska [b.minister kultury] i Maciej Wojtyszko, świetny krytyk i kierownik artystyczny Teatru Małego [Impresaryjnej Sceny Teatru Narodowego w Warszawie] Paweł Konic oraz znakomity aktor Wojciech Malajkat, a także przez lata Wanda Zwinogrodzka (recenzent Gazety Wyborczej, red. programujący teatru telewizji TVP).
Teatr ogródkowy istnieje dzięki hojności radnych Dzielnicy Śródmieście Gminy Warszawa Centrum. Dyrektor Dzielnicy, funduje nagrody. Jest to jedna z wyższych nagród jakie wręczane są w dziedzinie teatru w kraju. Było 70 000 000 zł (1992), 100 000 000 zł (1993; 1994), 14 000 PLN (1995), 17 000 PLN (1996); 20 000 PLN (1997).
Konkurs Teatrów Ogródkowych, odpowiednio nagłaśniany przez media, staje się jednym z modelowych przykładów pozytywnego wkładu samorządu w dziedzinę kultury. W latach 1993, 1994 transmisje telewizyjne wszystkich spektakli zapewniała Telewizja Polonia 1. Współpracowano między innymi z Warszawskim Ośrodkiem Telewizyjnym, Sztandarem Młodych, Radiem Zet i Gazetą Stołeczną. Niezależnie od relacji we wszystkich telewizjach (także zagranicznych np. ARD) oraz Warszawskim Ośrodku Telewizyjnym w 1996 r. dwa reportaże na temat KTO zrealizowane zostały przez program pierwszy TVP.
Teatr Ogródkowy wymyślony jest na lato. Po Café Lapidarium, była kawiarenka Gwiazdeczka, teraz warszawskie KTO trafiło do studenckiej Starej Dziekanki. Łączy te miejsca: otwarte powietrze i ograniczenie przestrzeni oraz fakt, że publiczność nie przychodzi tu do teatru po to by "zachłystywać się sztuką". Ludzie odwiedzają te miejsca by się spotkać, pogadać, napić kawy lub wina. Ludzie już są, a teatr przybywa potem. I próbuje zagrać swoją rolę.
Nie frekwencja zatem budzi w teatrach ogródkowych lęk organizatorów i aktorów. Ona tak naprawdę zależy od pogody. Od aktorów jednak zależy skupienie uwagi publiczności na scenie. I to jest właśnie zasadniczy przedmiot oceny jury. Świetnych zawodowców, którzy swoim prestiżem sprawiają, że nikt w ogródku nie mówi, iż nie godzi się "grać do kotleta".
Teatr ogródkowy jest niewątpliwie poszukiwaniem przez sztukę teatralną nowej formuły instytucjonalnej. To teatr impresaryjny i samorządowy. Wyzbyty siedziby. Będący z pewnością jakąś formą demonstracji, manifestu artystycznego pokolenia lat 90'tych. Tych, którzy powiedzieli nowemu ustrojowi "tak". Tych, którzy zdobyli się na to by skrzyknąć się w czasie urlopu. Tych, którzy potworzyli artystyczne firmy i dziś po sześciu latach zbierania doświadczeń kilku konkursowych weteranów piecżetuje się godnie regonami i nipami. W Pierwszym Teatrzyku Ogródkowym w Lapidarium Jacka Kilińskiego nawiązywano bardzo świadomie do tradycji XIX wiecznej, kiedy to teatry Eldorado, Tivoli, Alhambra, Pod Lipką czy Pod Mostem etc. były niewątpliwą odpowiedzią na zmiany społeczne jakie dokonywały się w kraju po roku 1863.
Taką samą odpowiedzią są obecne konkursowe przedstawienia. Są one przede wszystkim propozycją pozytywną - dla tych, którzy chcą coś robić za takie pieniadze jakie są do zdobycia, wtedy, gdy to możliwe, takim nakładem środków jaki jest osiągalny. Środki, dzięki którym pokazano już w stolicy przeszło 90 przedstawień z całego kraju, teatrowi państwowemu wystarczyłyby ledwie na kilka większych premier.
Konkurs początkowo organizowany na Starym Mieście w Caf‚ Lapidarium na ulicy Nowomiejskiej, a później w kawiarni Gwiazdeczka, ostatnio rozgrywa się z powodzeniem na malowniczym dziedzińcu Starej Dziekanki przy Trakcie Królewskim. Tradycyjnie wypełnia on kalendarzowe lato trwając od końca czerwca do drugiej połowy września. Dotychczas odbywały się jeden lub dwa spektakle zawsze tego samego dnia tygodnia.
Teatr Ogródkowy wymyślony jest na lato. W trakcie sześciu konkursów, podczas przeszło dziewećdziesięciu prezentowanych w Warszawie spektakli Konkursowi towarzyszyła mu opieka niebios. Andrzej Tadeusz Kijowski (syn Andrzeja - nieżyjącego już pisarza i przez czas jakiś dyrektora krakowskiego Teatru Słowackiego) żartuje, że w impresariacie teatralnym u świętego Piotra ma spore wpływy, dzięki którym - bywało, rozganiano chmury nawet na pięć minut przed spektaklem. Jednak protekcja nieba dobra jest tylko wtedy, gdy towarzyszy jej miłość i nadzieja wiernych.
Na brak miłości i wiary nie może więc teatr ogródkowy narzekać, skoro w 1996 roku publiczność skłonna była czekać półtorej godziny w ulewie obrywającej się chmury, by wspaniałe dziewczyny Julii Wernio z Teatru Miejskiego w Gdyni mogły Nie przerywać zabawy; gdy w 1993 roku, w potokach deszczu Teatr Siemaszkowej z Rzeszowa wygrywał II Konkurs spektaklem Nienawidzę, gdy chmury uciekały przed spektaklem Witkacego z warszawskiej szkoły teatralnej...
Także współczesny teatr ogródkowy ma już swoje gwiazdy. Występy dwukrotnego (1994, 1997) laureata Wielkiej Ogródkowej dziekana wydziału aktorskiego łódzkiej szkoly filmowej Bronisława Wrocławskiego w sztukach mistrza współczesnej groteski Bogusława Schaeffera (Tutam) czy Erica Bogosiana (Seks, prochy i rock & roll ) - stały się wydarzeniami godnym odnotowanie w teatralnych annałach. Podobnie trimfy święcić zwykł na ogródkach słynny z , niekoniecznie do dzieci adresownych, przedstwień - Białostocki Teatr Lalek ( Parady - 1994, Niech żyje Punch - 1995 , Kabaret Dada - 1996). Teatr Ogródkowy jest także sceną promocji. To tu debiutowała uzyskując w 1993 jedną z głównych nagród - znana dziś z teatru telewizji i filmów Edyta Olszówka. Przez deski kawiarnianej sceny przewinęły się zespoły lub grupy aktorskie z prawie wszystkich scen polskich z takimi gwiazdami jak np. Ewa Dałkowska, Jerzy Bińczycki, Wojciech Dzieduszycki, Mirosław Konarowski, Marta Bizoń, Jolanta Fraszyńska czy artyści Teatru 3/4 z Zusna Krzysztofa Raua.
Idea KTO nawiązuje do formuły teatrów ogródkowych osiemdziesiątych lat dziewiętnastowiecznej Warszawy. Jednak, gdy lepiej przyjrzeć się tradycji okaże się, że wynikała w znacznym stopniu z konieczności, że najzdolniejsi artyści wcale nie marzą o tym by występować pod gołym niebem, przebierać się w nieotynkowanych magazynkach i drżeć czy gwałtowna chmura lub wiatr nie rozpędzi spektaklu.
W tym kierunku zmierzała niegdyś dyrekcja Odeonu uzyskawszy pozwolenie na prowadzenie imprezy również po zakończeniu sezonu letniego. Pierwsze jesienne przedstawienia po sezonie ogródkowym odbywały sie w słynnej także ze ślizgawek Dolinie Szwajcarskiej. Wydaje się, że i dziś teatr ogródkowy nie zamierza spocząc na laurach. Nie zamierza też poświęcić się jakiej muzealnej rekonstrukcji przeszłości.
Czym więc dziś - u schyłku II tysiąclecia, w dobie teatrów ulicznych, otwartych, totalnych - teatr ogródkowy, czy udało się wskrzesić tę dziewiętnastowieczną konwencję ?
- Ogródek to dla mnie powietrze - mówi kierownik artystyczny konkursu Andrzej Tadeusz Kijowski. - Teatr jest z gruntu obcy dusznej teatralnej sali w której zamknął go wiek XIX i tylko ten. Cały wielki teatr: Antyczny, Średniowieczny, Elżbietański, Commedie dell Arte, Molier - to wszystko było pisane na wolne powietrze. Dla publiczności, która nie musiała czekać na przerwę by uraczyć się piwem. Dla publiczności która nie była winna przed teatrem klęczeć. W tym sensie cała tradycja teatralna jest "ogródkowa" i taką chcę odtworzyć. Marzy mi się teatr, który się nie puszy. Nie nudzi, nie udaje świątyni, którą nie jest. Kościoła, z którym nie chce wolno mu rywalizować. Teatr, który zawsze służy a czasem nawet wzrusza. Marzę odtwrzeniu w Warszawie przy samorządowym, a także prywatnych sponsorów wsparciu - teatru prywatnego. Są dlań miejsca. Jednym jest martwa dziś Dolina Szwajcarska. Wymarzone miejsce dla letniego teatru, który pewnie będzie po trosze i kawiarnią i wrotkarnią i telewizyjnym studiem. Teatru, który nie będzie placówką kultury lamentującą nad swym ciężkim losem lecz miejscem spotkania ludzi którzy chcą pogadać o interasach, poagitować politycznie, poflirtować ale także potrafią czasem spojrzeć na siebie z oddalenia i zadumać się nad kondycją człowieka. swym losem. Teatru, który nie jest zbędny jak cudze ołtarze lecz konieczny jak lusterko w kieszeni.