WYSZUKIWANIE: PROSTE ZŁOŻONE ZSZYWKA ?

informacja o czasie dostępu

Gazeta Stołeczna nr 199, wydanie waw (Warszawa) z dnia 2001/08/27, str. 2
WOJCIECH OLKUŚNIK

[pagina] LUBIĘ PONIEDZIAŁKU

ROZMAWIAŁA ANETA PRYMAKA

Serenada weneryczna

Latający Cyrk Monty Pythona” Teatru Polskiego ze Szczecina będzie ostatnim przedstawieniem X Konkursu Teatrów Ogródkowych. Pokazany zostanie dziś o godz. 19 w Dolinie Szwajcarskiej (u zbiegu Al. Ujazdowskich i ul. Chopina). Po spektaklu jury ogłosi zwycięzców tegorocznego konkursu.

Aneta Prymaka: Wielokrotnie oglądaliście Monty Pythona, zaśmiewając się do łez, aż w końcu postanowiliście sami to zrobić? Czy początki spektaklu były inne?

Adam Opatowicz, dyrektor Teatru Polskiego w Szczecinie, reżyser spektaklu: Trochę inne. Oczywiście znaliśmy Monty Pythona, ale nie oglądaliśmy go cholerycznie. Pięć lat temu śpiewaliśmy piosenki Brassensa w przekładzie Filipa Łobodzińskiego i Jarosława Gugały. Z Łobodzińskim wybraliśmy 20 piosenek z filmów Monty Pythona, on je przetłumaczył, a my zmontowaliśmy program. Nie naśladujemy tu Anglików, oni są raczej inspiracją.

Kierowaliście się jakimś kluczem przy wyborze piosenek?

- Musiały być śmieszne i na takim poziomie abstrakcji, żeby można je było zrozumieć. Śpiewamy np. serenadę weneryczną - w zwrotkach, jak w litanii, wymieniamy najstraszniejsze choroby weneryczne, w refrenie - te same choroby po łacinie.

W spektaklu wyśmiewacie, prowokujecie, bywacie obrazoburczy. Zdarza się, że ktoś robi Wam awantury?

- Bywamy perwersyjni, okrutnie prześmiewczy, ale nie przekraczamy granic dobrego smaku. Jednak do każdego występu przed nową publicznością podchodzę z drżeniem serca. Na razie nie mieliśmy nieprzyjemności z niczyjej strony. Ta prowokacja nie jest pusta - jest w niej dużo ironii i autoironii oraz dowcipu, co razem tworzy miły klimat.

WSTĘP 12 ZŁ


(szukano: (datawydania>=2000/09/1) AND (datawydania<2001/11/01) AND (Konkurs Teatrów Ogródkowych))

© Archiwum GW, wersja 1998
Uwagi dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl