VII KONKURS TEATROW OGRODKOWYCH



W tym szalenstwie jest metoda!


Setny spektakl Konkursu Teatrow Ogrodkowych udal sie wysmienicie. Grupa Rafala Kmity przedstawila warszawskiej widowni "Piesni z szynela" i zrobila to naprawde doskonale. Inspirowane rosyjska kultura opowiesci i piosenki, w wykonaniu siedmiosobowego zespolu, wprawily zgromadzona na Mariensztacie publicznosc w swietny humor.

Zanim rozpoczelo sie widowisko, na scenie pojawil sie dyrektor konkursu - Andrzej Tadeusz Kijowski. Setny spektakl to swego rodzaju jubileusz, tak wiec nie obeszlo sie bez wspominek. - Dlaczego pani tu przychodzi od czterech lat? - pytal gospodarz. - Kocham teatr i kocham artystow. Gdybym chciala zobaczyc te wszystkie przedstawienia w ciagu roku, musialabym zjechac cala Polske, a tak mam doskonala zabawe tutaj - odpowiedziala Kijowskiemu kobieta siedzaca na widowni.

Czy Grupa Rafala Kmity celowo zostala wybrana na te "setne urodziny"? Nie wiadomo. Pewne jest jedno - zabawa byla szampanska.

Fot. SZYMON ŁASZEWSKI


"Materialem" na godzinne "show", stala sie dla Kmity XIX-wieczna Rosja. Uslyszelismy wiec historie o prawdziwych Rosjanach, ktorzy sa zazwyczaj ciemni, ale piekni, o Antonie Antonowiczu, ktory stwierdzil, ze gdyby sie powiesil, to dopiero wtedy zaczeloby sie cos dziac, o wuju Stiepanie - autorze powiedzenia "Wypiloby sie, co nie? ". Kazda taka opowiastke, gloszona przez narratora przechadzajacego sie posrod publicznosci, przerywaly zabawne piesni.

Widac bylo, ze aktorzy doskonale czuli sie na deskach teatru ogrodkowego, nie mieli tremy (lub skrzetnie ja ukrywali), latwo nawiazywali kontakt z widzami. Wszystko bylo ze soba swietnie zsynchronizowane i o dziwo! - naglosnienie rowniez bylo idealne.

Autor spektaklu stwierdzil kiedys o swoim dziele "...Nie o historyczna prawde mi chodzilo, lecz o iluzje. Bardzo chcialem, by w tej iluzji towarzyszyly ponad wszystkim radosc i sentyment". Udalo sie to Rafalowi Kmicie naprawde doskonale. Wiecej takich przedstawien poprosze!