VII KONKURS TEATROW OGRODKOWYCH



Tylko sztuka pozostaje, bzdury - ulatuja!


Spektakl "Zbior bzdur, czyli parada na swiezym powietrzu", warszawskiego Kabaretu Moralnego NIepokoju byl jak banka mydlana - kolorowy
i przyjemny. Nic w nas po nim nie pozostalo.

AGP, K. WER


Kabaret Moralnego Niepokoju przedstawil wczoraj na Mariensztacie spektakl "Parada uniesien, czyli metafizyka na swiezym powietrzu". Warszawiacy, prawdopodobnie wczesniej slyszeli wiele pochlebnych opinii na temat tego zespolu. Dlatego, byc moze, tak tlumnie zgromadzili sie na Rynku Mariensztackim. Jednak grupa nie wypadla najlepiej.

Fot. MACIEJ JEZIOREK


Nasze nadzieje na doskonala zabawe szybko przerodzily sie w bardzo mieszane uczucia.

Czesc z piosenek i krotkich "skeczy" byla rzeczywiscie zabawna. Druga czesc, niestety, byla nudna. W zasadzie spodziewalysmy sie czegos innego - wiekszej plynnosci gry aktorskiej, ekspresji. Dalo sie odczuc, ze aktorzy nie bawia sie rownie dobrze jak widzowie. Zupelnie tak, jak gdyby czuli sie troche nieswojo na scenie. Chociaz mlodym wykonawcom nie udalo sie wywolac u publicznosci ciaglego zainteresowania i niejako zachlysniecia sie spektaklem, nie znaczy to jednak, ze bylo tragicznie. Trudno bylo jednak nie zauwazyc, nie najlepiej dobranego materialu.

Podstawowym "skladnikiem" programu kabaretu, byla satyra na Polakow. Wysmiali nasze typowe zachowania, mentalnosc, zatwardzialosc w tradycji, sztuczne przywiazanie do historii. W krociotkiej historyjce o wypozyczalni kaset wideo (o ktorych twierdzili, ze sa wnukami szatana, czyli telewizji) pokazali charakterystyczne zachowanie jednej z grup dzisiejszej mlodziezy - dresiarzy. Dalej przedstawili, prawdopodobnie inspirowane rosyjska "kultura", opowiesci np.: o Gieni i Pietii, ktorych ulubiona rozrywka jest picie wodki, czy o Wasylu, ktory nie chcac poddac sie smierci, zakopal ja w dole, ale pozniej sie przeziebil i umarl na chorobe zwana smiercia. Jaki byl moral tej historii? - Nie wiadomo. Zaspiewali takze kilka piosenek m.in.: liryczne o milosci, a zaraz potem - o spiewaniu przy goleniu i o tym, ze tylko sztuka trwa wiecznie.

Podsumowujac ten program, jedyne co przychodzi nam do glowy, to stwierdzenie, ze rzeczywiscie byl to po prostu zbior bzdur.