5 października 1969 roku BBC wyemitowała
pierwszy odcinek "Latającego Cyrku Monty Pythona".
Reakcja widzów była natychmiastowa. Posypała się lawina
listów z prośbami o jego kontynuację. Tak oto powstał
45-cio odcinkowy program telewizyjny, który mimo swojego
jadowitego humoru zawładnął sercami Brytyjczyków. Mocnym
punktem "Latającego Cyrku" był absurdalny dowcip,
łamanie tabu, wyśmiewanie świętości, przy czym skecze
Pythonów nie były pozbawione dobrego smaku. Graham
Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry
Jones, Michael Palin – twórcy programu sami pisali
teksty i grali prawie wszystkie role (żaden z nich nie
był zawodowym aktorem!). Za animacje odpowiedzialny był
jedyny Amerykanin w zespole – Terry Gilliam.
Pythomania nie ominęła też Polski. Do dziś wielu
próbuje wystawiać skecze Pythonów, a spora liczba grup
teatralnych i kabaretowych jest wyraźnie nimi
zainspirowana. Dotychczas jednak nie spotkałam ani
jednej osoby, która potrafiłaby oddać ducha tego bardzo
specyficznego angielskiego humoru. Z niekłamaną
ciekawością wybrałam się więc na "Latający Cyrk Monty
Pythona" Teatru Polskiego ze Szczecina, prezentowany w
ramach konkursu X Konkursu Teatrów Ogródkowych
(przypomnę, że tegoroczny KTO dzielił się na spektakle
konkursowe i pozakonkursowe, czyli AnTrakty)
Zastanawiałam się, czy mnie, wielbicielkę Monty Pythona
może rozśmieszyć przedstawienie, które tylko kopiuje
doskonale znane mi skecze? Okazało się, że niestety
nie. Po pierwsze – tytuł. Jest on trochę mylący,
bowiem na spektakl składały się nie tylko scenki i
utwory znane z "Latającego Cyrku", lecz również z
pełnometrażowych filmów Pythonów "Sens życia" i "Żywot
Briana" (min.: "Meaning of Life", "Galaxy Song", "Brian
Song" czy "Always look on the bright side of
life") Po drugie – spektakl. Szczecińscy aktorzy
poszli na łatwiznę sięgając po teksty, które same w
sobie są śmieszne i które większość widowni znała na
pamięć. W ten sposób tylko zasugerowanie kolejnej scenki
wywoływało salwy śmiechu. Po trzecie – aktorstwo.
Żaden z aktorów Teatru Polskiego nie miał takiej
charyzmy jak Anglicy. "Skecz z papugą" wypadł blado, bo
kto jest w stanie w tej scence dorównać John'owi Cleese?
Po czwarte – niejasne momenty spektaklu. O co
właściwie chodziło w scence z ubijaniem piany w rytm
piosenki "Bruce`s philosopher`s song" przez trzy
wyciągnięte z widowni panie?
Mimo, iż "Latający Cyrk Monty Pythona" zdobył
tegoroczną Małą Ogródkową Nagrodę Teatralną X Konkursu
Teatrów Ogródkowych w Warszawie "za najlepszy spektakl
kabaretowy, profesjonalne wykonanie oraz odporność na
deszcz, burzę i gromy", ja oceniam go tylko na dwa
punkty "za odporność na deszcz, burzę i gromy", bo
trzeba przyznać, że z niepogodą aktorzy poradzili sobie
pierwszorzędnie.
Katarzyna Dzierzbicka
|